W Warszawie brak knajp wegetariańskich. A te, które są, są drogie i siakieś takie… Nie teges. Generalnie oferują raczej nouvelle cuisine (cholera nie znam francuskiego, więc pewnie byki sadzę), czyli źdźbło szczypiorku na środku talerza.
Co innego Vega, która ma nawet mutacje. Sama knajpa powstała z inicjatywy Fundacji „Pożywienie Darem Serca”. Gówniana to nazwa ale cel szlachetny. Położona na tyłach warszawskiego kina Femina, knajpa jawi się jako bar jakowyś, ni to mleczny ni to nie-wiadomo-co. Obsługują umiarkowanie apetyczne panie.
Jest czysto i schludnie. Raczej mało wystrzałowo. Szczególną atrakcją jest stolik przy akwarium, w którym radośnie pławią się rybki. Z okazji natchnienia rybki wykonują tańce synchroniczne. Warto popatrzeć.
Menu nie jest bogate, ale i nie ubogie. Króluje kofta kapuściana (nie mylić z Jonaszem Koftą) za jedyne bodaj 2,70 zł, w sezonie chłodnik. Zawsze ryż, kasza, bogactwo surówek. I co dzień zmieniane: a to kotlety z grochu, a to kotlety z fasoli, tego dnia fantastyczny kalafior w panierce, drugiego mniej fantastyczny bakłażan w panierce (pakora, nie mylić z Wojciechem Pokorą), lubo np. karczochy w panierce.
Trafiają się i placki z grochu, jakieś takie coś z różnych warzyw i kartofelków, o składzie niezbadanym, acz smakowite. Osobiście zakochałem się w szaszłykach, a jakże, panierowanych. Niesłychane bogactwo smaków…
Raczej odradzałbym wielki pieróg, zwany czasami calzone. Jest w większości przypadków betonowy, a polany sosem pomidorowym traci jeszcze na uroku osobistym. Szkoda kasy. Nawet na wspieranie szlachetnej idei.
Na deser moja Najlepsza Żona zamawia tartę jagodową. Nie wiem jak to smakuje, bowiem staram się cukru nie wpierniczać. Wnosząc jednak z miny Najlepszej Żony, potrawa jest to co najmniej zacna.
Za dwuosobowy obiad płacimy poniżej 30 zł. Możemy poprosić o zapakowanie wybranych potraw do domu, to szlachetna koncepcja, a i nie kosztuje wiele. UWAGA podgrzewać te potrawy należy w piekarniku z obiegiem ciepłego powietrza, na 150 stopniach.
Knajpa mieści się na Jana Pawła 36c, otwarta codziennie od 12 do 8 wieczorem. Jest też „oddział” na Kazury ale tam… lepiej nawet nie iść, kicha na całej linii, wiem, byłem, odradzam.
Przy okazji, zainteresowanych zapraszam do odwiedzin w moim miejscu w sieci wirtualnych turystów. Tam więcej o knajpach w Warszawie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy za wszystkie komentarze