no proszę Was pycha – jeśli oczywiście śledzika lubisz i czosnkiem nie gardzisz… szczególnie polecam na przesilenia zimowo-wiosenne itp.
więc tak, śledzik (najlepszy z beczki i uważaj żeby nie za słony, najlepiej sprawdzić organoleptycznie jeszcze w sklepie, czyli paluchem doustnie), śledzik namaczamy w mleku i zależnie od stopnia słoności, przetrzymujesz go w tej niewoli do 24 godzin… czas namaczania przeznaczyć można na dowolnie wybrane zajęcia…
trza nam teraz rozprawiczyć śledziowe tuszki na „do ust pasujące” dzwonka, tak do trzech centymetrów to chyba najlepsza miara… i teraz sos-zalewa, czyli to co ubarwia śledzika naszego…
mimo ogólnie diet stosowanych zalecam śmietanę przynajmniej 18%, w zależności od ilości wyżej wspomnianego śledzia, sosu-zalewy ma być tyle aby przedmiotowy, mokry był zupełnie… do śmietany soli nie trzeba, bo przecież soli się wyzbywaliśmy, trzeba pieprzu i czosnku… tego ostatniego nie żałuj, dla mnie dobra miara to na śledzia 30 dag – czosnku 6 do 7 ząbków, należy go dobrze przetrzeć… teraz jeszcze tylko niech się przegryzie ze sobą śledź, czosnek, śmietana… czyli znów jedna doba na harce i inne swawole i… smacznego… i ostrożnie z oddechem ;o)…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy za wszystkie komentarze