Pierniczki te są pyszne i „puchate” – nie z rodzaju twardych, płaskich pierniczków do wieszania na choinkę. Lepiej też robić je krótko przed spodziewanym spożyciem, bo mogą zeschnąć.
Potrzeba:
- 25 dkg miodu
- 10 dkg cukru
- szczyptę soli
- 2 łyżki wody
- 2 jajka
- otartą z cytryny skórkę
- opakowanie skórki pomarańczowej
- dwie czubate łyżeczki kako
- opakowanie przyprawy korzennej
- opakowanie proszku do pieczenia
- mąkę krupczatkę
Pierniki to trochę oszukiwane, bo dla przyciemnienia ciasta dajemy kakao, a nie karmel, ale smak BOSKI!
No to już, już – zakasać rękawy i do kuchni i robimy:
miód, cukier, sól, olej i woda do rondelka i podrzewamy do momentu, aż cukier się rozpuści. Wtedy należy wlać do misy i odstawić do ostudzenia (ja studziłam wkładając misę do zlewu z zimną wodą – o ile szybciej).
Do ostudzonego miodu wrzucamy: 2 żółtka, jedno białko (drugie będzie na lukier), skórkę startą z cytryny, skórkę pomarańczową, kakao, przyprawę korzenną oraz mąkę wymieszaną z proszkiem do pieczenia. I tu mały dings: mąki ma być tyle, żeby się dało wałkować ciasto na stolnicy, czyli na wyczucie. Ciasto najpierw mieszamy łyżką, a później PAC na stolnicę, gdzie zagniatamy w ładną kulę i wałkujemy na rozsądną grubość:)
Później już tylko trzeba powykrawać ciasteczka, ułożyć na wyłożonej papierem tacy i do piekarnika.
Ma być nagrzany do 180 stopni, a piec trzeba… hmmm… to zależy od piekarnika, tak, żeby ładnie się zrumieniły i lekko wyrosły, pieką się bardzo szybko.
Co do lukru: 20 dkg cukru pudru na pozostałe nam białko, ucieramy, a potem lukrujemy ciepłe pierniczki.
O mniam…
Lecę do kuchni. Mam całą puszkę pierniczków zrobionych wczoraj (trzeba przecież potrenować przed Gwiazdką!;))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy za wszystkie komentarze