Nie jestem mistrzynią kucharską, dlatego można mieć pewność, że jeśli podaję tu jakiś przepis, jest on banalnie prosty. Więc do dzieła!
W garnku nr 1 gotujemy w osolonej wodzie, na średnio twardo ok. 250 gramów makaronu (świderki, kolanka itp.)
W garnku nr 2 gotujemy mrożony „bukiet jarzyn” (np. z Hortexu) – i on nie powinien się rozgotować! Do wody możemy dodać kostkę rosołową.
Gdy makaron się ugotuje, odcedzamy go na sitku i wsadzamy pod kran z zimną wodą – dzięki temu nie będzie się sklejał.
Naczynie żaroodporne smarujemy tłuszczem i nakładamy makaron wymieszany z jarzynami.
Wszystko zalewamy ok. 150 ml mleka z rozbełtanym jajkiem i dużą ilością przypraw (dowolnych – ja lubię pikantne).
Zapiekamy pod przykryciem, w piekarniku lub kuchence mikrofalowej (niezbyt długo), a pod koniec przykrywamy danie dużą ilością żółtego sera i np. pomidorów.
Jest to, oczywiście, najbardziej minimalistyczna wersja zapiekanki.
Możemy do niej dodać również świeże warzywa (cukinię!), wędlinę (lub inną padlinę), jajka, i wszystko to, co nam się nawinie. Wtedy przytrzymujemy zapiekankę dłużej w piekarniku.
Również proporcje można zmieniać, wszystko uzależnione jest od wielkości naczynia i ilości głodnych osobników homo sapiens (i innych).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy za wszystkie komentarze