środa, 20 lutego 2019

Rastucha czyli ucha rastamańska

Kolejna odsłona wariacji zuporybnych, tym razem wersja myk-myk, błyskawiczna, 20-minutowa.

5 mrożonych filetów z dorsza (1/2 kg)

20 dag krewetek koktajlowych

3 połówki słodkich papryk – żółtej, zielonej i czerwonej*

kawałek czuszki

pietruszka, marchew, mały seler, mały por, cebula, czosnek (3 zęby)

cytryna (3-4 cienkie plastry ze skórką)

świeży koperek, natka, listek** konopi (może być suszony)

po 2 łyżki sosu sojowego, sosu rybnego i oleju, masło do grzanek

listek bobkowy, ziele (angielskie, nie indyjskie), kolorowy pieprz (ziarnisty i mielony), sól

ostry twardy żółty ser

chleb czarny i biały na grzanki

piwo okocim pszeniczne

Wszystko gotujemy razem. Wody aby przykryła.

Warzywa posiekane raczej cienko, cebula osmażona na oleju, plastry cytryny pocięte w ‚szesnastki’, czuszka w cieniusieńkie paseczki.

Dorsz się rozpadnie, jeśli nie - pomagamy mu widelcem.

Podajemy z natką i wtartym drobniutko serem.

Świeżo mielony kolorowy pieprz na wierzch.

Pogryzamy grzaneczkami, popijamy pifkiem.

PS

o jakości rastuchy niech zaświadczy fakt że uczyniliśmy ją wczoraj przed północą z przeznaczeniem na dzisiejszy posiłek ale zapach unosił się po domu taki że koło 5 rano nie wytrzymaliśmy i wtrząchnęliśmy po dwie miseczki :)))”)

* po prawdzie też są to barwy Litwy i Etiopii ale Bob Marley brzmi znacznie lepiej niż Świdrygiełło czy Heile Selasie

** w przypadku braku listków może być kawałek konopnego sznurka, kiedyś bywał taki do snopowiązałek (dziś niestety syntetyczny tylko), może być też odcięty ze stryczka byle konopny

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy za wszystkie komentarze