Kolejna odsłona wariacji zuporybnych, tym razem wersja myk-myk, błyskawiczna, 20-minutowa.
5 mrożonych filetów z dorsza (1/2 kg)
20 dag krewetek koktajlowych
3 połówki słodkich papryk – żółtej, zielonej i czerwonej*
kawałek czuszki
pietruszka, marchew, mały seler, mały por, cebula, czosnek (3 zęby)
cytryna (3-4 cienkie plastry ze skórką)
świeży koperek, natka, listek** konopi (może być suszony)
po 2 łyżki sosu sojowego, sosu rybnego i oleju, masło do grzanek
listek bobkowy, ziele (angielskie, nie indyjskie), kolorowy pieprz (ziarnisty i mielony), sól
ostry twardy żółty ser
chleb czarny i biały na grzanki
piwo okocim pszeniczne
Wszystko gotujemy razem. Wody aby przykryła.
Warzywa posiekane raczej cienko, cebula osmażona na oleju, plastry cytryny pocięte w ‚szesnastki’, czuszka w cieniusieńkie paseczki.
Dorsz się rozpadnie, jeśli nie - pomagamy mu widelcem.
Podajemy z natką i wtartym drobniutko serem.
Świeżo mielony kolorowy pieprz na wierzch.
Pogryzamy grzaneczkami, popijamy pifkiem.
PS
o jakości rastuchy niech zaświadczy fakt że uczyniliśmy ją wczoraj przed północą z przeznaczeniem na dzisiejszy posiłek ale zapach unosił się po domu taki że koło 5 rano nie wytrzymaliśmy i wtrząchnęliśmy po dwie miseczki :)))”)
* po prawdzie też są to barwy Litwy i Etiopii ale Bob Marley brzmi znacznie lepiej niż Świdrygiełło czy Heile Selasie
** w przypadku braku listków może być kawałek konopnego sznurka, kiedyś bywał taki do snopowiązałek (dziś niestety syntetyczny tylko), może być też odcięty ze stryczka byle konopny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy za wszystkie komentarze