środa, 20 lutego 2019

Kacówka czyli zupka dla cierpiacych

Kiedys, na ciezkim kacu, popadlam w stan straszliwy typu „cos-bym-zezarla-ale-nie-wiem-co”. A i wybor mialam niewielki [sklep, jako zrodlo ingrediencji chwilowo odpadal. Dokonalam krotkiego resume w temacie posiadanego jadla i wymyslilam cos, zaspokajalo moje zadze. Czyli: mialo byc cieple. Mialo byc plynne. Mialo byc kwasnawe. Czosnek, czosnek!!! Kartofli mi sie chce! A i odrobinka mieska by nie zaszkodzila...
Takie mniej-wiecej checi mna targaly, a wyszlo to, co ponizej:

składniki:
ok. 1/2 kg ziemniakow
udko z kurczaka [ale nieobowiazkowo, moga byc kostki rosolowe]
przecier pomidorowy, lepiej wiecej, niz mniej
czosnku zabkow ile wlezie
zielona pietruszka, jak jest
vegeta, sol, pieprz, papryka, kminek, jak kto lubi

Gotujemy wywar rosolowy na udku z vegeta, albo na kostkach. Z gotowego wywaru wyjmujemy udko a wkrajamy kartofle w postaci dosc duzej kostki [obrane, ofc:-)]. Jak kartofle zaczynaja mieknac, dodajemy obrane z kosci i skory i pokrojone miesko i duuuzo przecieru, naprawde duzo, tak, zeby zupa nieco zgestniala i stracila przezroczystosc. Wkrajamy posiekany [nie wycisniety!] czosnek, dowalamy reszte przypraw i gotujemy na wolnym ogniu jeszcze przez chwile, do calkowitego zmiekniecia ziemniakow.
Posypujemy zielona pietruszka.
I jemy, kojac zbolale jestestwo i bezpowrotnie wyganiajac jeza we frotowych skarpetkach, co sie nam podstepnie zagniezdzil w zoladku w czasie, gdysmy odsypiali niewinne rozrywki;-)

Z poswieceniem odkrywcy testowala na sobie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy za wszystkie komentarze