Składniki:
Oliwa z oliwek
Cebula
Farfalle
Pomidory bez skóry z puszki
Krewetki mrożone
Łyski
Zioła prowansalskie
Sół
Pieprz Cayennes
Zapałki
Bieresz cebulę. Jaką chcesz. Takom średniom najlepiej. I ją kroisz w plasterki (i nie nabijać się z moich rondelków, bo po francusku cebulę się kroi w rondelles !!! no !). potem ją rzucasz na oliwkę z oliwek podgrzaną lekciuchno na patelni. Takiej sporej patelni, bo na niej się musi cały sosik zmieścić. Zaraz potem dorzucasz na patelnię pomidory z puchy. Doprawiasz to ziołami prowansalskimi, możesz trochu posolić i pokrojoną w drobniusieńkie kawałeczki połówką JEDNEGO takiego ziarna suszonego pieprzu z Cayennes (to się po polskiemu nazywa pieprz kajenne, czy jakoś tak. Można to kupić mielone, ale wtedy traci urok). I zostawiasz do pyrkotania.
Jak se to pyrkota spokojnie, Ty rozmrażasz bajeranckie krewetki (najlepsze są z tych takich większych, pudełko ok. 250g kosztuje ok. 34 PLN :-) )) – danie jest z tych takich, ten teges…. oszczędnych :-) ))). Rozmrażasz je przez wsypanie do durszlaka i przelanie gorącą wodą, na przykład. Tak, żeby się takie mientkie zrobiły.
Następnie wrzucasz je na patelenkę, taką mniejszą patelenkę, trochę jusz rozgrzaną, i zalewasz whisky. Jak się łyski rozgrzeje to bierzesz zapałkę i jom podpalasz. jak jest podpalona, to trzeba uważać !!! żeby nie spalić mieszkania, i żeby się równo krewetki podpalały tesz.
Jak się już przestaną palić, to odlewasz płyn, w którym krewetki się ni z tego ni z owego znalazły, do zlewu, a krewetki wrzucasz do sosiku.
Aaaaaaa…. i zanim te krewetki ten teges, to musisz wsadzić wodę na farfalle (to są te kokardki) na gaz, coby się grzała. Jak się krewetki skończom palić, to będzie fsamraz czas na wrzucenie farfocli do wrzątku.
I tak to ma trwać sobie spokojnie. Sosik ma dochodzić (pod koniec procesu produkcji sosiku można dodać pokrojone na pół malutkie pomidorki, wychodzi pychota) – celem, do którego zmierza, jest jak najmniejsza ilość wody, a jak największa „tego gęstego” – makaronik ma się gotować. Jak już się wszystko ugotuje, to makaronik odcedzamy, dorzucamy do niego sosik, mieszamy i przekładamy na półmisek. A potem już dzielimy i rzondzimy nim tak, żeby jak najwięcej było dla nas :-) ))
Sugeruję również wylizanie półmiska.
Ja przynajmniej tak robię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy za wszystkie komentarze